niedziela, 9 listopada 2014

Ośmiu wspaniałych w Londynie

 DZISIAJ się rozpoczynają mistrzostwa świata ATP - męskich rozgrywek w tenisie. To zwieńczenie sezonu - ośmiu panów gra o miejsce w rankingu i fantastyczne pieniądze. W londyńskiej arenie O2 przez tydzień oglądać będziemy zmagania grupowe, a następnie szczęśliwców, którzy wyjdą ze swych grup i będą toczyć pojedynki półfinałowe i finał. Bo w tym turnieju nie odpada się po pierwszym przegranym spotkaniu. A często w awansie pomaga nie tyle własna gra, co przegrana lub wygrana kolegi z grupy - decyduje arytmetyka.
 Sezon męskiego tenisa miał wiele zaskakujących zwrotów akcji - przede wszystkim podczas US Open gdy do finału sensacyjnie doszło dwóch graczy na których nikt absolutnie nie stawiał: Japończyk Kei Nishikori i Marin Cilić z Chorwacji. I obaj, po raz pierwszy w karierze, grają w londyńskim turnieju koronującym sezon.
Startuje trzeci debiutant - Kanadyjczyk Miloś Raonić, najmłodszy z tego grona. Jeszcze do niedawna ten blisko dwa metry mierzący tenisista opierał swoją grę na atomowym serwisie, ponoć najszybszym i najskuteczniejszym w całym aktualnym Tourze. Ale samym serwisem nie da się wygrywać z najlepszymi, a najważniejsze - zdobywać najwyższych trofeów. Milos przeniósł się w tym roku do Monte Carlo i rozpoczął pracę nad poszerzeniem repertuaru zagrań. Efekty mogliśmy podziwiać na kilku turniejach - coraz więcej gry kontowej, częstsze wypady do siatki, woleje i dobre czytanie gry przeciwnika pozwalające m.in na skuteczne returny. Raonić zrobił nieprawdopodobny skok jakościowy, który zawiódł go, jako pierwszego Kanadyjczyka w historii dyscypliny, do elitarnej grupy ośmiu najlepszych tenisistów świata. Wielu z nas, jeszcze jakiś czasu temu, oczami wyobraźni widziało w tym gronie Jerzego Janowicza - zawodnika o bardzo podobnych warunkach fizycznych i stylu gry. Niestety, Polak dawno już zszedł z drogi rozwoju i coraz mniej znawców wiąże z nim nadzieje.
Innym debiutantem w Londynie jest pierwszy azjatycki tenisista, który osiągnął finał w turnieju wielkoszlemowym. Dwudziestopięcioletni Kei Nishikori gra tenis ofensywno-obronny, niezwykle  inteligentny i efektowny, ale i bardzo wyniszczający. Kei często musi walczyć o każdą piłkę, dużo biegać i toczyć długie wielogodzinne pojedynki. Rezerwy fizyczne w długim turnieju, w przypadku szlema dwutygodniowym, ulegają wyczerpaniu w decydujących momentach jak np. w finale US Open, który właściwie przegrał bez walki.
Z tego punktu widzenia większe szanse na mistrzostwo w Londynie mają Raonić i triumfator tegorocznego US Open Marin Cilić - obaj grają tenis  na dwa-trzy uderzenia z głębi kortu, a taki styl gwarantuje skuteczniejsze zachowanie sił na najtrudniejsze  i decydujące starcia.
Marzy mi się finał w Londynie: Federer-Nishikori, ale jest chyba mało realny, zwłaszcza w odniesieniu do sympatycznego Japończyka.
Zdrowy rozsądek nakazuje faworytów upatrywać w trzech graczach z wieloletniego topu: liderze rankingu Novaku Djokoviciu, wiceliderze Rogerze Federerze i dwukrotnym mistrzu Wielkiego Szlema, Andym Murrayu. Wszyscy trzej są ostatnio w świetnej formie, zwłaszcza Murray na ostatniej prostej sezonu grał swój najlepszy tenis, który można określić jako "kąśliwa i pełna kortowego artyzmu obrona".
Warto jeszcze zauważyć ciekawe zjawisko jakie obserwujemy w tym sezonie na szczytach męskiego tenisa. Otóż, rywalizacja się toczy nie tylko pomiędzy aktualnymi gwiazdorami, ale także ich trenerami, którymi są wielcy zawodnicy przeszłości, dzisiaj żywe legendy dyscypliny. Federera trenuje Stefan Edberg, Djokovicia - Boris Becker, Kei Nishikori jest podopiecznym Michael'a Chunga zaś Andy Murray nawiązał współpracę ze słynna francuską tenisistką, mistrzynią Wimbledonu i Australian Open, Amelie Mauresmo. I wszyscy oni wychodzą na tej współpracy znakomicie. Bo na tym poziomie rozgrywek, na szczytach tenisa, nie wystarczy tylko rutynowy trening i odbijanie ze sparingpartnerem. Trzeba czegoś więcej - doświadczenia i emocji kogoś kto grał w finałach Wielkiego Szlema, kto zna stres, strach i euforię, gdy zawodnik wchodzi na Himalaje swego zawodu. Tego, niestety, nie rozumieją polscy sportowcy w dyscyplinach drużynowych i indywidualnych. I może dlatego przeważnie przegrywają.


Transmisje z Barclays ATP World Tour Finals w Londynie można oglądać od dzisiaj m.in w kanałach sportowych Polsatu.

Grupa A:
Novak Djoković ( 1)
Stan Wawrinka ( 3)
Tomas Berdych ( 6)
Marin Čilić ( 8)
Grupa B:
Roger Federer ( 2)
Kei Nishikori ( 4)
Andy Murray ( 5)
Milos Raonić ( 7)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz