czwartek, 16 kwietnia 2015
Katowice, kultura i Tenis
PO RAZ TRZECI odbywał się w Katowicach turniej tenisa kobiecego pod auspicjami WTA. Wreszcie udało mi się dotrzeć na Śląsk i zaobserwować imprezę z widowni.
Katowice jako ośrodek bardzo się starają przeformułować swój mediany wizerunek i zredefiniować funkcje miejskie. To stosunkowo młode miasto nie zaoferuje nam błyskotliwych przestrzeni miejskich, zabytków architektury czy spektakularnego życia nocnego. Przynajmniej tak wynika z mojej perspektywy kilkudniowego turysty. Jednakże zaimponowała mi ilość wyłączonych z ruchu stref pieszych i miejsc wypoczynku w środku miejskiego zgiełku.
Przemysł górniczy, choć w przeciwieństwie do stoczniowego na wybrzeżu, nadal dotowany z publicznych pieniędzy nie daje już Katowicom tak pewnego oparcia. Miasto więc chce być teraz "ogrodem" (nie tylko pod względem układu funkcji, ale i przykładania wagi do obszarów relaksu wśród zieleni) co nawet pokazują niektóre rankingi z których wynika, że śląska stolica jest skąpana w zieleni co jakoś zupełnie nie znajduje potwierdzenia podczas spacerów po tym niedużym mieście. Drugim profilem ma być kultura. Kreowana jest nawet "strefa kultury", która bierze początek w "Spodku" i biegnie przez Centrum Kongresowe, nową siedzibę NOSPR po spektakularnie zaprojektowane i zrealizowane Muzeum Śląskie. Szczególnie orkiestra radiowa zarządzana przez Joannę Wnuk-Nazarową jest błyskotliwym punktem nie tylko na mapie regionu, ale i całej Polski, a rozmachu i atrakcyjności programowej mogą Katowicom pozazdrościć pozostałe instytucje muzyczne z Filharmonią Narodową na czele. Mam tylko wątpliwość czy takie usytuowanie instytucji kultury w wyłączonej "strefie" jest dobrym i nowoczesnym pomysłem. Gdy koncert się kończy i światła gasną całkowicie uchodzi z okolic NOSPR-u życie - zostajemy na pełnej przeciągu betonowej pustyni. Jestem zwolennikiem, by funkcje miasta się ze sobą zazębiały, by teatr czy filharmonia była wbudowana w tkankę miasta, np. ruchliwego i gwarnego śródmieścia. Tak jest choćby w przypadku niedawno zbudowanej Filharmonii Szczecińskiej, która jest częścią starego kwartału...Kulturalne combo (opera, filharmonia, Muzeum Przełomy i Akademia Sztuki) wykreowało się niejako samoistnie, naturalnie i "przy okazji". W Katowicach powstało najpierw na desce kreślarskiej...
Turniej tenisowy z pewnością sympatycznie się prezentował na ekranie telewizora. Bardzo dobrze się odbierało mecze w przestronnej i wygodnej sali Spodka. Spotkania odbywały się zazwyczaj punktualnie. Na same emocje sportowe, oczywiście, organizatorzy nie mają większego wpływu, bo te zależą od klasy i dyspozycji zawodniczek. Jednakże z pewnością mogliby mieć większy wpływ na komfort widzów zwłaszcza spoza Katowic. Otoczka usług gastronomicznych prezentuje się doprawdy żałośnie przez co goście turniejowi robili istny najazd na pobliską sieciową pizzerię wyraźnie zdezorientowaną i nie przygotowaną na taką inwazję wygłodniałych fanów tenisa. Muszę przyznać, że bardzo mnie zaskoczyła zgrzebność tej strony katowickiej imprezy, bo niższej rangi męski turniej w Szczecinie oferuje - na terenie pięknie usytuowanych kortów ziemnych - porządną restaurację, bary i przyzwoity sklep spożywczy. Na korytarzach Spodka publiczność nie miała nawet gdzie przysiąść. Może dla kogoś z Państwa to temat drugorzędny, ale wizerunkowo katowicki turniej WTA z pewnością nie zyskuje. Wręcz przeciwnie: robi wrażenie imprezy tymczasowej, która prędzej czy później zniknie z kalendarza...
A sam tenis? Katowicki Spodek jest w tej chwili jedynym miejscem w Polsce gdzie można obejrzeć czołowe zawodniczki świata w akcji. W Europie najbliższa tego typu impreza, choć wyższej rengi, odbywa się w Stuttgarcie.
Oczywiście największą atrakcją dla polskich kibiców był udział Agnieszki Radwańskiej. Sama zawodniczka i jej fani z pewnością wyjechali z Katowic w poczuciu niedosytu. Obrona punktów za ubiegłoroczny półfinał to poniżej tego, co można oczekiwać po 9 zawodniczce świata, a jeszcze niedawno światowej "Trójce". Forma Agnieszki w tym sezonie nie imponuje. Czy jest to uboczny produkt odbywających się teraz w grze Polki zmian nadzorowanych przez Martinę Navratilovą, czy też Agnieszka doszła w swoim tenisie do ściany - nie tylko sportowej, ale nade wszystko: mentalnej ? Odpowiedzi się mieszczą w sferze spekulacji. Po błyskotliwym, choć bardzo łatwym, bo przeciwniczka psuła większość piłek, meczu ćwierćfinałowym Radwańska w kompromitującym stylu poległa z 23 letnią Camillą Giorgi, której tenis sprowadza się do dwóch elementów: serwisu i returnu. Ale właśnie w tych dwóch aspektach Agnieszka coraz wyraźniej odstaje od ścisłej światowej czołówki. Jednakże przypadek Giorgi pokazuje jeszcze jedną i bardzo dla Polki niekorzystną tendencję. Jeszcze do niedawna z takimi przeciwniczkami jak wspomniana Włoszka Radwańska wygrywała bez większy problemów. Bo niespójnej ofensywie przeciwstawiała własną regularność w defensywie- wspomaganą przez wrodzone fenomenalne "czucie" piłki, antycypację i dobrą obserwację kortu. Minął rok i się okazało, że te mylące się bombardierki mylą się dużo mniej. A gra ofensywna połączona z regularnością to dla Agnieszki Radwańskiej mieszanka wybuchowa. Tylko aktywna i kreatywna defensywa z jakiej słynie np. Simona Halep ma tu zastosowanie. Jednakże na to polskiej tenisistki albo ambicjonalnie nie stać, albo wieloletnie nawyki, warunki fizyczne i niezbyt odpowiednia dla generowanie siły uderzenia technika odbić stanowią barierę już, po 20 latach grania, nie do pokonania.
Kameralny turniej w Katowicach ugruntował też coraz wyraźniejsze zjawisko zmiany warty w kobiecym tenisie. Przede wszystkim, jak się wydaje, poziom WTA bardzo się w minionych miesiącach podniósł. Warto to zauważyć zwłaszcza gdy nie czyni się bezsensownych porównań z tenisem męskim. W szerokiej czołówce jest już wiele zawodniczek grających jak Serena Williams i Maria Szarapowa tylko odrobinę gorzej. Jednak zapewne to już kwestia niezbyt odległej przyszłości gdy te dwie legendarne gwiazdy zastąpią zawodniczki urodzone po 1990 roku i młodsze. Oto katowicką imprezę wygrała dziewiętnastoletnia Słowaczka, Anna Schmiedlova, która dobitnie pokazała Agnieszce i jej współpracownikom, że Camilla Giorgi była do pokonania za pomocą odpowiedniego returnu i jeszcze większego przyspieszania gry w kluczowych momentach. Sympatyczna i ambitna Anna wywiozła z Katowic dobre wspomnienia i czek na 43 tysiące dolarów.
Kibiców na trybunach nie było, niestety, przesadnie dużo. O sukcesie frekwencyjnym można było mówić chyba tylko podczas spotkań Agnieszki Radwańskiej i meczu finałowego. Co będzie dalej z szeroką publicznością tenisową w Polsce? Jeszcze dwa lata temu, po półfinale Wimbledonu dla Janowicza i Radwańskiej oraz ćwierćfinale dla Łukasza Kubota komentatorzy pisali na temat "złotej ery polskiego tenisa". Dzisiaj gdy Jerzy Janowicz przeważnie nie jest w stanie przejść pierwszej-drugiej rundy w żadnym turnieju, gdy Agnieszka Radwańska należy do top 10 tylko formalnie z owego złota nie pozostało nic zgoła...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Byłem w Katowicach i mam podobne spostrzeżenia co do organizacji turnieju. Sam Spodek prezentuje się zgrzebnie, a nikt nie postarał się by goście tego nie zauważyli. Gastronomia to tragedia. Jeden punkt z hot dogami i olbrzymią kolejką oraz wózek z preclami to kompromitacja dla organizatorów. Panie zaprezentowały się nie najgorzej, a Schmiedlowa naprawdę pokazała kawał dobrego tenisa i wygrała całkowicie zasłużenie. A co do naszej Agi... Teraz będziemy mieli okazję zobaczyć, czy rzeczywiście Martina była kłodą. Czy pamiętasz swój optymizm w związku y rozpoczęciem ich współpracy? ;)
OdpowiedzUsuń