sobota, 21 maja 2016

Britten szczeciński

 

  Fascynujące, zagadkowe, wieloznaczne, niepokojące -  przymiotniki w odniesieniu do " The Turn of the Screw" (światowa prapremiera w weneckim La Fenice, 1954)  Benjamina Brittena mnożymy, ale to szukanie sensów po omacku gdyż partytura, podobnie jak literacki pierwowzór Henry'ego James'a, prowadzi z nami osobliwą grę w skojarzenia, przypuszczenia, tropy. Najbardziej zagadkowa jest, oczywiście, relacja chłopca (Miles) z mężczyzną (Peter Quint): na poziomie "paranormalnym" - opętanie, w wymiarze erotycznym - pedofilia? obustronna fascynacja? złożoność dojrzewania?, na poziomie symbolicznym - ucieczka przed opresyjnym społeczeństwem symbolizowanym przez młodą guwernantkę i Mrs Grose?Akcja niczego nie wyjaśnia pozostawiając widza pełnego niepokoju i domysłów. Na poziomie muzycznym - mistrzowstwo gdzie mamy tematy i wariacje doprawione barwną i wyrafinowaną instrumentacją kameralnego zespołu.
Scenicznie szczeciński spektakl jest fantastyczną pracą przede wszystkim reżyserki Natalii Babińskiej, scenografki i autorki kostiumów Martyny Kander i autorki projekcji multimedialnych - Ewy Krasuckiej. Kostiumy i aura sceniczna jest niejako hiperwitoriańska ale już przestrzeń wokół - oniryczna, ponadczasowa i oddziałująca nowoczesnymi środkami wyrazu. Szkielety mebli czy fortepianu wypełnione są projekcjami i wyjątkowym aktywnym światłem (reżyser światła: Maciej Igielski) wokół których poruszają się dzieci - zwłaszcza dziewczynka Flora wydaje się "kimś więcej" niż dzieckiem w dostatnim wiktoriańskim domu. Twórczyni kostiumu nadała jej pewien rys demonizmu. Można zresztą odnieść wrażenie, że otrzymaliśmy spektakl przede wszystkim o kobietach - to one są tu mediami problemów "Śruby":  walki dobra ze złem w całej ich względności, samotności, seksualnej frustracji...


Niewielka sala Opery na Zamku w Szczecinie (550 foteli o ile się nie mylę) wydaje się być  idealną przestrzenią dla kameralnej opery Brittena. Nowoczesny park oświetleniowy i obrotowość sceny okazują się świetnymi sprzymierzeńcami twórców widowiska choć trzeba nadmienić, że scena obraca się często i jednak ciut za głośno co momentami nieco zakłóca odbiór muzyki. A ta podawana jest przez 13osobowy zespół instrumentalny pod batutą dyrektora artystycznego szczecińskiej Opery, Jerzego Wołosiuka, bardzo dobrze a momentami doprawdy znakomicie. Wyrównana obsada wokalna właściwie nie ma słabych punktów poza jednym: ktoś kto ma w uszach znakomite obsady angielskie może czuć pewien niedosyt jeśli idzie o dykcję i akcent. Najlepiej sobie radzi, zresztą świetny wokalnie,  Pavlo Tolstoy w roli Petera Quinta. Wszyscy są znakomici wokalnie i aktorsko więc wymienię: Ewa Olszewska (Guwernantka), Lilianna Zalesińska (Mrs Grose) i Bożena Bujnicka (Jessel). Dziecięcy soliści spisują się nadspodziewanie dobrze, zwłaszcza scenicznie: Agata Wasik (Flora) i Mateusz Dąbrowski (Miles). Na początku wydawało mi się, że dzieciaki były dyskretnie wspomagane (dodatkowy playback?) po przerwie wykonawcy Flora i Miles'a brzmieli już zupełnie naturalnie z całą oczywistą tu "nieudolnością".


Nie śledzę wszystkich wydarzeń na polskich scenach operowych ale chyba można uwierzyć red. Dorocie Szwarcman z tygodnika "Polityka", która utrzymuje na swym Blogu "Co w duszy gra", że premiera "The Turn of the Screw" była jednym z najlepszych spektakli operowych w Polsce mijającego sezonu.


Pierwsze polskie wykonanie opery Benjamina Brittena "The Turn of the Screw": Opera na Zamku w Szczecinie, 20 maja 2016. Kierownictwo muzyczne: Jerzy Wołosiuk. Reżyseria: Natalia Babińska.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz