Scenicznie szczeciński spektakl jest fantastyczną pracą przede wszystkim reżyserki Natalii Babińskiej, scenografki i autorki kostiumów Martyny Kander i autorki projekcji multimedialnych - Ewy Krasuckiej. Kostiumy i aura sceniczna jest niejako hiperwitoriańska ale już przestrzeń wokół - oniryczna, ponadczasowa i oddziałująca nowoczesnymi środkami wyrazu. Szkielety mebli czy fortepianu wypełnione są projekcjami i wyjątkowym aktywnym światłem (reżyser światła: Maciej Igielski) wokół których poruszają się dzieci - zwłaszcza dziewczynka Flora wydaje się "kimś więcej" niż dzieckiem w dostatnim wiktoriańskim domu. Twórczyni kostiumu nadała jej pewien rys demonizmu. Można zresztą odnieść wrażenie, że otrzymaliśmy spektakl przede wszystkim o kobietach - to one są tu mediami problemów "Śruby": walki dobra ze złem w całej ich względności, samotności, seksualnej frustracji...
Niewielka sala Opery na Zamku w Szczecinie (550 foteli o ile się nie mylę) wydaje się być idealną przestrzenią dla kameralnej opery Brittena. Nowoczesny park oświetleniowy i obrotowość sceny okazują się świetnymi sprzymierzeńcami twórców widowiska choć trzeba nadmienić, że scena obraca się często i jednak ciut za głośno co momentami nieco zakłóca odbiór muzyki. A ta podawana jest przez 13osobowy zespół instrumentalny pod batutą dyrektora artystycznego szczecińskiej Opery, Jerzego Wołosiuka, bardzo dobrze a momentami doprawdy znakomicie. Wyrównana obsada wokalna właściwie nie ma słabych punktów poza jednym: ktoś kto ma w uszach znakomite obsady angielskie może czuć pewien niedosyt jeśli idzie o dykcję i akcent. Najlepiej sobie radzi, zresztą świetny wokalnie, Pavlo Tolstoy w roli Petera Quinta. Wszyscy są znakomici wokalnie i aktorsko więc wymienię: Ewa Olszewska (Guwernantka), Lilianna Zalesińska (Mrs Grose) i Bożena Bujnicka (Jessel). Dziecięcy soliści spisują się nadspodziewanie dobrze, zwłaszcza scenicznie: Agata Wasik (Flora) i Mateusz Dąbrowski (Miles). Na początku wydawało mi się, że dzieciaki były dyskretnie wspomagane (dodatkowy playback?) po przerwie wykonawcy Flora i Miles'a brzmieli już zupełnie naturalnie z całą oczywistą tu "nieudolnością".
Nie śledzę wszystkich wydarzeń na polskich scenach operowych ale chyba można uwierzyć red. Dorocie Szwarcman z tygodnika "Polityka", która utrzymuje na swym Blogu "Co w duszy gra", że premiera "The Turn of the Screw" była jednym z najlepszych spektakli operowych w Polsce mijającego sezonu.
Pierwsze polskie wykonanie opery Benjamina Brittena "The Turn of the Screw": Opera na Zamku w Szczecinie, 20 maja 2016. Kierownictwo muzyczne: Jerzy Wołosiuk. Reżyseria: Natalia Babińska.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz