wtorek, 9 grudnia 2014

Martina, pomocy!

 WIADOMOŚĆ jak grom z jasnego nieba: jedna z największych legend i mistrzyń kobiecego tenisa, posiadaczka osiemnastu tytułów wielkoszlemowych, "Królowa Wimbledonu", uffff, Martina Navratilova przybywa na pomoc Agnieszce Radwańskiej - szóstej tenisistce rankingu WTA, posiadaczce O tytułów wielkoszlemowych, uznawanej za wirtuozkę tenisa bez siły rażenia.
  Przyznam, że w najśmielszych przypuszczeniach nie sądziłem, że team Radwańskiej zaproponuje współpracę Navratilovej. Uściślijmy jednak: Martina nie będzie główną i jedyną trenerką Agnieszki, ale kimś w rodzaju konsultantki, która będzie towarzyszyć polskiej zawodniczce podczas największych turniejów. Kontrakt dotyczy 2015 roku. Trenerem Radwańskiej pozostaje Tomasz Wiktorowski.
Teoretycznie decyzja wydaje mi się więcej niż trafna. Martina Navratilova, poproszona, zawsze bardzo rzeczowo i bez owijania w bawełnę punktowała braki w tenisie Radwańskiej. Mówiła m.in, że Agnieszce brakuje w kluczowych momentach meczu lub turnieju agresji w grze, że brakuje jej siły, a to powoduje, iż każda silniejsza przeciwniczka, gdy jest w formie, może ją zdmuchnąć z kortu już w pierwszym meczu np. turnieju wielkoszlemowego. Podkreślała wreszcie, że Radwańska znakomicie operuje piłką, ma wiele zalet w obszarze "gry miękkiej", potrafi zaskoczyć niekonwencjonalnymi zagraniami, dobrze obserwuje kort i wykorzystuje jego geometrię, ma zmysł antycypacji. Szczególnie utkwiło mi zdanie Martiny wypowiedziane parę lat temu po którymś z występów Polki: - Tenis Agnieszki nie ma istotnych luk, ale i nie ma wyróżniających przewag nad najtrudniejszymi przeciwniczkami.
Czyżby więc otoczenie Radwańskiej i ona sama bardzo uważnie przez lata wsłuchiwała się w komentarze i rady starszej koleżanki i teraz postanowiła je wcielić w życie?
Na szczytach męskiego tenisa zapanowała ostatnio swoista moda na zapraszanie do sztabu trenerskiego kogoś z wielkich mistrzów przeszłości. Roger Federer poprosił o pomoc Stefana Edberga zaś Novak Djoković - Borisa Beckera. Oczywiście. ich zadaniem nie jest czuwanie nad codziennym mozolnym trenowaniem, ale raczej wsparcie mentalne. Bo najbardziej profesjonalny techniczny trening nie zastąpi doświadczenia kogoś, kto wieokrotnie podnosił mistrzowski puchar, kto zna adrenalinę towarzyszącą meczowi finałowemu i oddychał rozrzedzonym powietrzem na  szczycie kariery. Czy podobna strategia przyjmie się teraz w tenisie kobiecym?
Pytanie zasadnicze: czy Agnieszce Radwańskiej wystarczy "konsultacja mentalna" choćby i największych mistrzyni? Czy przypadkiem krakowiance nie brakuje przede wszystkim więcej godzin spędzanych na bieżni, siłowni i w tunelu lekkoatletycznym? Pamiętamy przecież jak często po genialnym meczu - w następnym Agnieszka słaniała się po korcie ze zmęczenia, co ewidentnie świadczyło, że w przygotowaniu fizycznym jest popełniany błąd. Z drugiej strony w środowisku tenisowym powszechny jest pogląd, że Aga jest trudna we współpracy i bardzo brakuje w jej otoczeniu zawodowym kogoś kto miałby w jej oczach autorytet. Komu jak komu, ale Navratilovej Radwańska nie podskoczy! Będzie musiała brać pod uwagę jej sugestie, będzie czuła presję obecności Mistrzyni na trybunach, a i fakt, że rady Martiny kosztować będą Radwańską znaczną część jej uposażenia też ma istotne znaczenie.
Agnieszka Radwańska w przyszłym roku skończy 26 lat. W czasach Martiny to był dla tenistki już wiek "podeszły", bo wtedy szczyty wielkoszlemowe obskakiwały nastolatki. Dzisiaj, gdy Serena Williams, w wieku 32 lat, jest od ponad roku numerem 1 światowego tenisa, wiek Radwańskiej uznać należy za zawodową dojrzałość. Największym sukcesem Polki pozostaje finał Wimbledonu w 2012 roku. W 2013 osiągnęła tam półfinał, a w styczniu 2014, po wielkim meczu z Wiktorią Azarenką, dotarła do półfinału Australian Open. Musiała jeszcze wygrać dwa mecze z zawodniczkami w swoim zasięgu (Dominika Cibulkowa i Na Li), aby po raz pierwszy zostać mistrzynią turnieju Wielkiego Szlema. Tak się jednak nie stało. Agnieszka nie wytrzymała presji i nie była w stanie się zregenerować po wyczerpującym spotkaniu w ćwierćfinale.
Navratilova została zatrudniona, żeby sięgnięcie po tytuł wielkoszlemowy stało się wreszcie dla Radwańskiej realne.
Kwestią dyskusyjną pozostaje jednak fakt, że Martina to gość z diametralnie innej, bezpowrotnie(?) minionej epoki tenisa gdy gra nie była siłowa, a techniczna, gdy królował serve and volley...Spójrzcie na pierwszy z brzegu mecz Navratilovej - po niemal każdym uderzeniu natychmiast szła do siatki. Czy właśnie wolejowy potencjał Agnieszki czeska legenda postanowi rozwinąć? Zmotywuje do porzucenia postawy obronnej na rzecz tenisa ofensywnego? Zachęci do cięższych treningów wytrzymałościowych? Bo nie chcę wierzyć w to, że jej zadaniem będzie ozdabianie, pokazywanej w transmisjach telewizyjnych meczów, ławki trenerskiej Radwańskiej...
  Martina Navratilova to wielowymiarowa postać. Urodzona w Pradze, czeska emigrantka w USA, działaczka LGTB, chętnie komentuje na twitterze wydarzenia polityczne i społeczne, stoczyła chyba najtrudniejszą wygraną walkę z nowotworem, wielbicielka opery i Abby. No, a niebawem, być może, zasłużona dla polskiego tenisa - trenerka.


5 komentarzy:

  1. Nie chce mi się wierzyć by Radwańska była w stanie zawojować rozgrywki wielkoszlemowe. Decyzja Martiny jest co najmniej donkiszotowska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Radwańska doszła w swojej grze do ściany. Niezależnie czy zawojuje szlemy, czy nie - współpraca z takim Autorytetem jak Martina wydaje mi się pozytywna pod każdym względem. O ile Agnieszka będzie chciała skorzystać z doświadczeń i rad Navratilovej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się. Radwańska doszła do ściany. A ściany się nie przeskoczy. I nie sądzę, żeby głową Martiny udało się ją przebić. Gdyby naprawdę chciała poprawić swoją grę, to zdecydowałaby się na nowego trenera głównego. A tak można uzyskać efekt psychologiczny i zwiększyć respekt rywalek. Tylko że to długo nie potrwa.

    OdpowiedzUsuń
  4. Efekt psychologiczny i respekt rywalek jest bardzo ważny, a czasem nie do przecenienia. Proszę spojrzeć ile spotkań wygrywa Federer czy Serena Williams dzięki swojej przewadze psychologicznej. Ale faktem jest, że to może, w decydujących meczach o tytuł, nie wystarczyć. I, owszem, ścianę w sporcie można przeskoczyć. To przecież sens i kwintesencja sportu:)
    Jeśli idzie o A. Radwańską to jestem optymistą w tym sensie, że wierzę, iż ona naprawdę bardzo chce coś zmienić na lepsze i osiągnąć lepsze wyniki. Pytanie jednak czy nie uświadomiła sobie konieczności zmian zbyt póżno.

    OdpowiedzUsuń
  5. Hmm... Mugurza nie poczuła respektu. Czekamy dalej.

    OdpowiedzUsuń