Mozart dla niemieckiej śpiewaczki Dorothea Röschmann miał zawsze kluczowe znaczenie. To w jego muzyce artystka mogła popisać się pięknem tonu, wyrafinowaną i subtelną muzykalnością a jednocześnie, co w przypadku "śpiewaków mozartowskich" wcale nie takie częste, wnikliwością emocjonalną. Płyta "Mozart Arias" pod szyldem "Sony" istniejąca już od kilku miesięcy na rynku dowodzi, że Röschmann jest obecnie w absolutnej czołówce interpretatorów genialnego salzburczyka.
Powiedzmy wprost, że wielu nawet wielkich śpiewaków za wykonywaniem Mozarta nie przepada. Callas, zdaje się, miała nawet kiedyś powiedzieć, że śpiewanie jego muzyki ją po prostu...nudzi. Prawdopodobnie chodzi o to, że muzyka Mozarta traktuje głos ludzki bardzo instrumentalnie, być może, dyscyplina muzyczna jakiej wymaga ogranicza, w mniemaniu niektórych śpiewaków, swobodę w kształtowaniu przekazu emocjonalnego. Jednakże byli i są śpiewacy, którzy w świecie Mozartowskich nut i barw odnaleźli swoje powołanie.
Głos naszej bohaterki długo dojrzewał. Zawsze miała pewną gęstość tonalną, ale dopiero z czasem głos dojrzał na tyle by artystka przeistoczyła się z Zuzanny w hrabinę Almaviva w "Weselu Figara", w Elettre z "Idomeneo" czy Donnę Elvirę. Do stałego muzycznego wyrafinowania dodała więc transparentny "dół" skali, pozostała jednak dawna elastyczność głosu i bogate, żywe frazowanie dzięki czemu swoje postaci Röschmann obdarza wielowymiarowością. Znowu rzecz dość rzadka nawet w przypadku wspaniałych wykonawczyń Mozarta. Moim zdaniem takim przykładem jest choćby wielka rodaczka Dorotei - Gundula Janowitz. Wielka stylistka, ultramuzykalność i jednak pewien chłód..Röschmann właściwie w swoim Mozarcie łączy muzyczną perfekcję Janowitz z silnym emocjonalnym przekazem kojarzonym z takimi śpiewaczkami jak Callas czy Julia Varady.
Warto jednak przy tym zaznaczyć, że jeśli ktoś poszukuje zdystansowanych i elegancko szklistych interpretacji Dorothea Röschmann nie będzie raczej wystarczającą atrakcją. Śpiewaczce zdarzają się bowiem chropawe lub napięte wysokie tony, lekkie nieścisłości w intonacji i inne "usterki" zwykle towarzyszące śpiewowi budującemu portret żywego człowieka a nie maszynce produkującej ładne dzwięki i okrągłe zdania.
Płyta pokazuje, że artystka najlepiej się czuje w postaciach porywczych, niejednoznacznych, wewnętrznie konfliktowanych. Taka jest jej Donna Elvira, Vittelia z "Łaskawości Tytusa" i, rzecz jasna, Elettra. Potrafi wydobyć głębokie emocje z akompaniowanych recytatywów co jest przecież wyjątkową sztuką.
Hrabina to nie jest już to co lwy kochają najbardziej, choć i tu Niemka może się popisać swoim wspaniałym legato i tym jak każda sylaba w jej śpiewie ma odpowiednie miejsce i kolor. To chyba to miała kiedyś na myśli Ewa Podleś, jurorka Konkursu im. Stanisława Moniuszki w Warszawie, gdy mówiła, że najbardziej jej brakuje wykonawców "śpiewających całym zdaniem".
Dorothea Röschmann nie ogranicza się do Mozarta. Pewnym zaskoczeniem jest jej udział w "Otellu" Verdiego na scenie ROH w partii Desdemony. Ciekawe. Ja jednak czekam aż Sony zdecyduje się na nagranie z jej udziałem "Mozart Arias. Vol. 2".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz