Agnieszka Radwańska, aktualnie piąta rakieta świata, wygrała prestiżowy turniej WTA w Montrealu będący częścią US Series, cyklu podprowadzającego pod ostatni turniej wielkoszlemowy w sezonie - US Open w Nowym Jorku.
Agnieszka rozegrała najlepszy turniej od bardzo dawna. Po osiągnięciu półfinału Australian Open i finału ważnego turnieju w Indian Welles forma najlepszej polskiej tenisistki budziła duże wątpliwości. Fatalne występy podczas turniejów wielkoszlemowych w Paryżu i Londynie strąciły ją z trzeciej pozycji w światowym rankingu.
Do Montrealu Radwańska przyjechała przede wszystkim bardzo zdeterminowana. Zaprezentowała grę solidną i konsekwentną. Agnieszka jest tenisistką defensywną. 25 letnia zawodniczka raczej nie zmieni już tego stylu gry więc krytykowanie, w tym aspekcie, jej tenisa jest zajęciem jałowym. Ważniejsza jest strategia: aktywna obrona, kreatywna na tyle, by w odpowiednim momencie przejść do ataku czy bojaźliwe przebijanie piłki w oczekiwaniu na błąd przeciwniczki? Tym razem Agnieszka i jej sztab szkoleniowy zainwestowali w to pierwsze podejście. Efekty dowodzą jak, powtórzę, ogromny potencjał tkwi w talencie Radwańskiej i jak niewiele ją dzieli od największego sukcesu w historii polskiego tenisa: zdobycia tytuły wielkoszlemowego.
Finalistka Wimbledonu z 2012 roku rozegrała w Montrealu znakomite spotkania, szczególnie z byłą liderką rankingu Wiktorią Azarenką i prezentującą teraz chyba najlepszy sezon w karierze, Rosjanką Ekateriną Makarową. W obu spotkaniach kluczowym elementem był bardzo skuteczny pierwszy serwis polskiej tenisistki oraz unikanie banalności drugiego podania. Dobre serwowanie otworzyło przed Radwańską dalsze możliwości: operowanie zmienną, wprowadzającą przeciwniczkę w dezorientację, długością piłki i fenomenalną obronę wywołująca po drugiej stronie kortu wrażenie gry ze ścianą. Najważniejsza jednak, także w dzisiejszym meczu finałowym, okazała się przewaga psychologiczna jaką Radwańska osiągała dzięki rozmontowaniu atutów przeciwniczek.
Duży sukces Agnieszki po miesiącach posuchy, który, oby był zapowiedzią udanej końcówki sezonu i powrotu do top 3.
Równolegle z turniejem pań odbywała się, ale w Toronto, rywalizacja mężczyzn. W finale wystąpił Roger Federer, który pod okiem legendarnego Stefana Edberga, zdaje się, wracać do dawnej świetności. Tym większym rozczarowaniem był dzisiejszy styl porażki szwajcarskiego Maestro. Nagłe spadki koncentracji i lawina błędów zdarzały się Rogerowi w poprzednim sezonie. W tym miało być lepiej. I było (finał Wimbledonu) aż do dzisiejszego finału. Turniej w Toronto wygrał nieoczekiwanie Francuz Jo-Wilfried Tsonga, który bardzo podreperuje swój ranking.
Czy 32 letni Federer, siedemnastokrotny triumfator turniejów Wielkiego Szlema, zdobędzie jeszcze kiedyś osiemnasty tytuł? Część komentatorów bardzo w to wątpi. Ale czy w sporcie można mieć pewność zwłaszcza w odniesieniu do tenisisty o którym najczęściej w historii dyscypliny mówi się - geniusz ? Chciałbym, żeby wygrał choćby ostatni raz. Bo w ten sposób przedłuży odchodzącą epokę tenisa w której finezja i bogactwo zagrań liczyła się bardziej od siły i odporności fizycznej.
Finezja to domena Federera, ale i - toutes proportions gardees - Agnieszki Radwańskiej.
Agnieszka ma środki do wygrania szlema i jak jej zależy to potrafi to w meczu pokazać. I nie raz pokazywała. Problem jest tylko w tym, że rzadko jej zależy. Dlatego też jej gra wprowadza mnie albo w zachwyt albo w skrajną irytację. W irytację tym bardziej, że Radwańska na korcie nie kryje się ze swoim "o jak mi się nie chce, chodźmy for shoping". Mimo wszystko dalej będę trzymał kciuki.
OdpowiedzUsuńA Roger jeszcze szlema wygra. W tym sezonie mimo braku dużych tytułów i tak prezentuje się najsolidniej w czołówce.