Po "Ariodante", która, mówiąc oszczędnie, nie była sukcesem (przynajmniej na ekranie mojego telewizora) z przyjemnością obejrzałem - już na miejscu - błyskotliwie wyreżyserowanego, znakomicie poprowadzonego i równie błyskotliwie zaśpiewanego "Turka we Włoszech" Rossiniego na słynnym festiwalu w prowansalskim Aix.
Trafiłem, na szczęście, na spektakl bez strajku pracowników technicznych (premiera) i bez deszczu (wykonanie koncertowe).
Christopher Alden poszedł bardzo mocno tropem "sześciu postaci w poszukiwaniu autora". Autorem jest bezbłędny scenicznie i prawie bezbłędny wokalnie Pietro Spagnoli - prawdziwy już weteran w tym repertuarze. Alden prowadzi swoich aktorów z imponującą precyzją. I równie imponująca jest dbałość o detale w przestrzeni scenicznej. Trochę tu Czechowowskiego czekania na wszelkie nigdy, snucia się z kąta w kąt, szukania tożsamości poprzez pełna zaufanie do Demiurga lub bunt (Fiorilla drze Autorowi kartki z maszynopisu).
Wizualnie mamy przebłyski włoskich komedii z lat 60, a przepiękna i seksowna Olga Peretjatko z łatwością może przypominać Sophie Loren czy Monikę Vitti. (I Bellucci też). Zresztą Olga może przypominać wszystkie piękności razem wzięte z czego reżyser Alden skwapliwie korzysta nakazując śpiewaczce okazywać wyborne nogi, rozdawać zalotne spojrzenia i kuścić krążących wokół niej mężczyzn prowokacyjnymi pozami. Bardzo często frustrujący jest rozziew między zmysłową i czarującą powierzchownością, a wątpliwymi wokalnymi popisami niejednej współczesnej gwiazdy. W przypadku nowej rosyjskiej diwy śpiew jest doprawdy naturalnym przedłużeniem jej boskich nóg i ślicznej buzi. W partii Fiorilli to mieszanka prawdziwie wybuchowa i olśniewająca. Peretjatko nie jest może mistrzynią świata w koloraturze i wokalnej ornamentyce, ale prowadzi z takim nieodpartym urokiem linię wokalną, jest tak naturalna we frazie i recytatywach Rossiniego, że jej kreacja smakuje jak najlepsze lody w Pesaro.
Trochę mi było żal znakomitego Lawrence'a Brownlee w roli Narcizo, któremy reżyser przez cały spektakl kazał odgrywać faceta po udarze mózgu (?), z symptomami choroby Parkinsona (?!). I jeszcze Larry musiał śpiewać swoją popisową arię turlając się po podłodze - raz na plecach, raz na brzuchu, pełzając pod kurtyną. Litości.
Nasi bohaterowie są usytuowani: to jakby w studiu prób lub teatralnej garderobie (przebieranki dla niepoznaki), to w sali przypominającej tandetny turecki bar z ceratowymi obrusami i wściekle migotliwymi kolorami.
Tutaj spotykamy tytułowego Turka. Odziany zupełnie współcześnie i po europejsku, z charakterystyczną turecką czapeczką Adrian Sâmpetrean, śpiewający Selima, jest dla mnie odkryciem. 31 letni rumuński bas brzmiał znakomicie i równie dobrze wyrażał swoją postać. Alessandro Corbelli w roli rogatego męża Fiorilli prezentuje cały arsenał swego ogromnego doświadczenia. Jest wieloletnim mieszkańcem świata Rossiniego z czego - obok wielkich zalet - wynikają też wokalne oznaki upływającego czasu.
Obok kreacji Olgi Peretjatko największą atrakcją wieczoru jest bez wątpienia Marc Minkowski, którego Rossini brzmi jak należy: ciepło i iskrząco, ale z eleganckim umiarem tak rzadko słyszanym w przypadku odtwarzania partytur mistrza z Pesaro. A przecież ta muzyka ma w sobie taki ładunek szalonej energii i "odklejenia od rzeczywistości" iż nie trzeba już tego przesadnie podkręcać w kanale orkiestrowym. Na szczęście maestro Minkowski to doskonale rozumie.
A mnie się ta produkcja bardzo nie podobała, ale widziałam tylko w telewizji. Niestety to kooprodukcja między innymi z Teatrem Wielkim, więc będziemy ją oglądać w Warszawie, tylko kto to zaśpiewa...
OdpowiedzUsuńTeż lubię Peretyatko w Rossinim, ale tym razem jej niewątpliwa uroda i temperament sceniczny (mnie ona przypomina mniej szczodrze obdarzoną w klatce piersiowej Salmę Hayek, a to komplement rangi najwyższej) nie były w stanie mi zagłuszyć jej problemów z ozdobnikami. One są organiczną cześcią języka Rossiniego, jeśli z nimi jest coś nie tak - mamy kłopot. Za to głos prześliczny. Co do panów zgadzam się całkowicie. Żal mi Lawrence'a Brownlee - przy takich umiejętnościach powinien być supergwiazdą, a nie jest. Minkowski jak zazwyczaj świetny.
Jestem bardzo ciekaw jak się ta realizacja odnajdzie na scenie TW ON, wiesz może kiedy dotrze do Warszawy? Bo w repertuarze następnego sezonu, zdaje się, nie ma tego tytułu. Gdyby przyjechał Minkowski to byłoby już, moim zdaniem, bardzo fajnie...
Usuń