WIMBLEDON 2014 przeszedł do historii. Mistrzami najważniejszego turnieju tenisowego sezonu zostali Petra Kvitova i Novak Djoković.
Na początek odprawmy pospiesznie finał damski. Mecz był jednostronny, trwał niespełna godzinę i równie jednowymiarowa była jego zawartość. Wygrała pani, która tego popołudnia niemal bezbłędnie serwowała i returnowała. Przegrała ta, której serwis był zbyt wolny lub obarczony nadmiarem błędów. Dwudziestoletnia Kanadyjka - Eugenie Bouchard - nie ma jeszcze umiejętności, by osiągnąć tak oszałamiający sukces jak mistrzostwo Wimbledonu. Jej gra zasadza się niemal wyłącznie na płaskim i ostrym posyłaniu piłek z końca kortu . Spotkała jednak przeciwniczkę, która gra jeszcze szybciej i mocniej, a do tego miała dzień fantastycznej dyspozycji. Kvitova zrazu zdominowała przeciwniczkę tenisowo, a za chwilę psychologicznie. Genie traciła stopniowo wiarę w swoje argumenty i gasła na korcie. Zaczęła się lawina prostych błędów, a wolny drugi serwis był bezwzględnie i skutecznie atakowany przez czeską torpedę. Druga decydująca partia była pogromem kanadyjskiej pretendentki, która przegrała ją do zera. Tak mobilizują się w meczach o wielką stawkę tylko mistrzowie. I taką zawodniczką stała się w moich oczach 24-letnia Petra Kvitova.
Na prawdziwe widowisko godne finału Wimbledonu musieliśmy zaczekać do niedzielnego popołudnia gdy na kort centralny wyszli Novak Djoković i Roger Federer. Szwajcar miał, być może, ostatnią okazję, by zdobyć osiemnasty tytuł wielkoszlemowy. I ten bodaj największy tenisista w historii dyscypliny był od tego celu o kilka piłek. Niestety rozegrał się prawdziwie wagnerowski dramat. Pierwszy set był niezwykle wyrównany i stał na najwyższym poziomie. O przewadze Federera zadecydował tie-break. W drugim secie Roger się rozkojarzył. Trzecia odsłona zakończyła się kolejnym tie-break'em jednak tym razem wygranym przez Serba. Emocje sięgnęły zenitu w czwartym secie gdy Novak miał już piłkę mistrzowską. I wtedy Maestro wzniósł się na szczyty swych aktualnych możliwości, ale nade wszystko uruchomił nieprawdopodobne rezerwy mentalne. Przełamał podanie przeciwnika i wygrał swój następny gem serwisowy. O meczu miał zadecydować set piąty. Ostatnia odsłona była bardzo wyrównana, ale to Federer zaczął się mylić przy serwisie.
Mecz zawarł się w czterech setach i blisko pięciu godzinach. Napięcie rosło powoli i, zdawało się, w nieskończoność. Meczy był epicki i dramatyczny, chwile upadku sąsiadowały z wyżynami. Jak u Wagnera.
Dlaczego Federer przegrał? W tle tego pojedynku rozgrywała się konfrontacja trenerów obu zawodników. Stefan Edberg i Boris Becker przez lata królowali na trawnikach Wimbledonu i toczyli historyczne już pojedynki. Teraz znowu walczyli, ale za pomocą swych podopiecznych. Z tej bitwy na tarczy wrócił Edberg. To Szwed, legendarny mistrz gry przy siatce, namówił Federera, by się odkleił od linii końcowej i atak kończył przy sieci. Becker znalazł na to odpowiedz. Djoković bardzo dbał o to, by wyprawy Rogera do siatki kończyły się punktem dla Serba. Myślę, że kluczowym elementem triumfu Novaka były bezbłędne passing shoty w trakcie akcji Rogera przy siatce oraz ogromna aktywność Djokovića w kreowaniu ryzykownych uderzeń kątowych i pod linię.
Trudno było uwierzyć, ale atak Novaka spychał co jakiś czas Rogera do obrony. Szwajcar grał okresami zbyt pasywnie!
Prognozy, że 32 letni Roger Federer już nigdy nie wygra turnieju wielkoszlemowego się spełniły, ale połowicznie. Po pierwsze nie można wykluczyć ewentualności, że mistrz z Bazylei jeszcze taki turniej wygra wszak nie zamierza zakończyć kariery. Po drugie osiągnął wielkoszlemowych finał a w nim stoczył długi i wyrównany pojedynek w którym wcale nie miał problemów kondycyjnych. A właśnie deficyty fizyczno-motoryczne oraz wiek wypominają Federerowi sceptycy. Uważam, że jego współpraca z Edbergiem powinna być kontynuowana gdyż w zachowaniach i reakcjach przy siatce, mimo jego ogromnego doświadczenia, Federer ma jeszcze wiele do poprawienia. My - fani szwajcarskiego geniusza nie tracimy nadziei, prawda? Vamos, Roger!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz